Rozdział III
Upragniony wyjazd
Wstałam dziś bardzo wcześnie, podekscytowana i pełna energii. Czułam, że ten dzień zapamiętam na bardzo długo. W końcu dziś wylatuję do L.A!! Hmm.. ubrałam się już na lotnisko, wzięłam kurtkę, i zeszłam na dół, na śniadanie.
- Cześć wszystkim - powiedziałam wchodząc do kuchni
- Gotowa ? - zapytała mama
- Oczywiście - uśmiechnęłam się
- Siadaj, zjedz śniadanie i zaraz jedziemy.
- Dobrze.
Siadając zobaczyłam dziwną minę Artura.
- O co chodzi ? - spytałam
- Ja nie mogę jechać do L.A
- Dlaczego? - zasmuciłam się
- Ponieważ, w poniedziałek mam bardzo ważny test i muszę się uczyć. Test zależy od tego, jaką będę mieć ocenę na półrocze z biologii.
- Omg - pomyślałam i zrobiłam smutną minę.
- Ewelina, na koncert pójdziesz sama, w końcu to tylko 5 minut drogi od naszego hotelu - powiedziała mama.
- Wiem, ale przykro mi, że Artur nie może jechać... a po za tym mam dwa bilety, szkoda jednego nie wykorzystać!
- Nic się nie martw - powiedział z uśmiechem mój brat.
- Możesz wymienić jeden bilet przy kasie na wejściówkę za kulisy - ciągną dalej...
- To nieprawdopodobne ! - ucieszyłam się tak, że strąciłam mój talerz z śniadaniem na ziemię.
- Nie wiedziałaś o tym ? - spytał podnosząc prawą brew bój brat.
- No coś ty ! W życiu bym nie przypuszczała!
Nagle dobiegło mnie wołanie mojej mamy z podwórka.
- Idziesz ? - spytała
- Już idę !
Pożegnałam się z bratem i obiecałam, że zrobię mnóstwo zdjęć z koncertu.
Pobiegłam do samochodu... i ruszyliśmy.
Na lotnisku byliśmy za jakieś 40 minut. Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy już w samolocie. Siedziałam i myślałam... cieszyłam się jak głupia :D W końcu spełniło się moje marzenie. Szkoda tylko, że Artur nie mógł jechać. W samolocie strasznie mi się nudziło, słuchałam piosenek i grałam na komórce. Od czasu do czasu wysyłałam sms'a do Gabrysi. W pewnym momencie usłyszałam.
- Proszę państwa, zaraz lądujemy. Proszę zachować spokój i nie odpinać pasów bezpieczeństwa.
Ucieszyłam się na myśl, że jesteśmy już w Los Angeles, i że za jakieś 2 godziny będziemy w hotelu, nie daleko miejsca gdzie ma się odbyć koncert Big Time Rush. Kiedy wysiedliśmy z samolotu, mama i tata wzięli swoje walizki, ja też swoją wzięłam. Po godzinie byliśmy już przez naszym hotelem. Gdy weszliśmy do budynku, doznałam olśnienia! Wszędzie były bilbordy i obrazki i broszury, które zapowiadały koncert BTR. Wzięłam sobie taką broszurę na pamiątkę. Gdy znaleźliśmy się w naszym apartamencie, rozpakowaliśmy walizki. Ja zajęłam pokój obok kuchni a rodzice salon. Było tam niesamowicie. Gdy spojrzałam przez okno, widziałam studio, gdzie ma grać mój ulubiony zespół. Panował tam niesamowity hałas, że aż słychać było do mojego okna. Kłótnie i inne sprzeczki. Ale to mi nie przeszkadzało. Położyłam się z słuchawkami w uszach i nie mogłam się doczekać dnia jutrzejszego.
- Nie wiedziałaś o tym ? - spytał podnosząc prawą brew bój brat.
- No coś ty ! W życiu bym nie przypuszczała!
Nagle dobiegło mnie wołanie mojej mamy z podwórka.
- Idziesz ? - spytała
- Już idę !
Pożegnałam się z bratem i obiecałam, że zrobię mnóstwo zdjęć z koncertu.
Pobiegłam do samochodu... i ruszyliśmy.
Na lotnisku byliśmy za jakieś 40 minut. Nawet się nie obejrzałam, a byliśmy już w samolocie. Siedziałam i myślałam... cieszyłam się jak głupia :D W końcu spełniło się moje marzenie. Szkoda tylko, że Artur nie mógł jechać. W samolocie strasznie mi się nudziło, słuchałam piosenek i grałam na komórce. Od czasu do czasu wysyłałam sms'a do Gabrysi. W pewnym momencie usłyszałam.
- Proszę państwa, zaraz lądujemy. Proszę zachować spokój i nie odpinać pasów bezpieczeństwa.
Ucieszyłam się na myśl, że jesteśmy już w Los Angeles, i że za jakieś 2 godziny będziemy w hotelu, nie daleko miejsca gdzie ma się odbyć koncert Big Time Rush. Kiedy wysiedliśmy z samolotu, mama i tata wzięli swoje walizki, ja też swoją wzięłam. Po godzinie byliśmy już przez naszym hotelem. Gdy weszliśmy do budynku, doznałam olśnienia! Wszędzie były bilbordy i obrazki i broszury, które zapowiadały koncert BTR. Wzięłam sobie taką broszurę na pamiątkę. Gdy znaleźliśmy się w naszym apartamencie, rozpakowaliśmy walizki. Ja zajęłam pokój obok kuchni a rodzice salon. Było tam niesamowicie. Gdy spojrzałam przez okno, widziałam studio, gdzie ma grać mój ulubiony zespół. Panował tam niesamowity hałas, że aż słychać było do mojego okna. Kłótnie i inne sprzeczki. Ale to mi nie przeszkadzało. Położyłam się z słuchawkami w uszach i nie mogłam się doczekać dnia jutrzejszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz